sobota, 13 września 2014

Why

Usunąłem facebooka wczoraj.
Przechodzę głębokie załamanie od jakiegoś czasu...
Nie lubię nikogo winić, ale w tej sytuacji wszystko jest czarno białe. A przynajmniej takie się zdaje być.
Nie będę opisywać mojego związku z ostatnim chłopakiem, ponieważ sam związek był jednym z najcudowniejszych jakie miałem w życiu, natomiast w wakacje ciągle coś się pierdoliło, plany ulegały zagładzie, a z nimi ja, niczym nóż wbijany ponownie w to samo miejsce - moje serce w końcu pękło.
Obiecywane przyjazdy, wyjazdy (wziąłem urlop 2 tyg, żeby jechać do Barcelony, zaplanowałem podróż, miałem wszystko przygotowane, na co mój wtedy jeszcze chłopak po przyjeździe do mnie zapytał się 'dlaczego wziąłeś 2tyg urlopu?', a ja z jeszcze większym zdziwieniem odpowiedziałem, że przecież mieliśmy jechać do Barcelony... Okazało się, że już wtedy po prostu mnie olewał, a wszystkie słodkie słowa z jego ust były tylko białym cukrem, który na chwile daje słodycz, ale tak naprawdę jest mega szkodliwy... Biała śmierć.
Więc umarłem. Przejadłem się.

Dosłownie i w przenośni. Ale o tym za chwilę.

Pytałem się go, dlaczego ma problem, żeby być obok mnie, nawet na chwilę, wiecie, dotyk, zapach, obecność. Nie avatar w necie i puste literki... Poza tym, wyprowadził się z domu, mógł do mnie (mam cały wielki pokój dla siebie, przeogromne łóżko, lajtowo mógłby mieszkać ze mną), ale wybrał inne miejsce argumentując to równie bezsensownie jak większość rzeczy ostatnio (np. argument typu "bo już jest załatwione", ale przecież wcześniej nie było... Pierw problemem byli rodzice, czas. widzimisię, potem humor, jego brak, znajomi, cokolwiek, a jak się okazało...

Ludzie są wspaniali, ale czasem następują naturalne rozpady, taka kolej rzeczy. Nic nie jest trwałe. Miłość także.
Cieszę się, że mogłem się w kimś tak mocno zakochać, że świata nie widziałem. Ale cieszę się także, że już to minęło. Miłość daje i zabiera.
Okazało się, że zwierzę (nie obrażając zwierząt), które kochałem bardziej niż siebie postanowiło zabawić się moimi uczuciami i wynalazło sobie jakiegoś pedałka (nie mi go oceniać), którego postanowiło oszukiwać po raz kolejny.
Czy 99% pedałów jest takich samych, czy mi się zdaje?
Czy to zaszczyt czy przekleństwo, że należę do tego 1% pedałów, którzy są szczerzy?

....
Ale

Czy naprawdę 99% społeczeństwa to bezmózgie zwierzęta, które nie potrafią zapanować nad sobą, nad hormonami, instynktami, wykazać jakąś kreatywność, nie mówię tutaj (jeszcze co!) o próbach spojrzenia na COKOLWIEK z innej niż własna perspektywa, choćby po to, aby żyć w zgodzie z innymi, czy może bardziej ludzko - mieć z tego korzyści.

Ja wysiadam. Ja po prostu już wolę nałożyć sobie wielkie czarne słuchawki na uszy i nawet bez muzyki siedzieć/stać/leżeć/latać/cokolwiek robić z dala od tej tępej masy.

Czy jestem mądry?
No chyba nie.
Ale chociaż zdaję sobie sprawę z tego i nie udaję, że jestem ooooo super zajebistym kimś.

JESTEM CZŁOWIEKIEM I JESTEM Z TEGO DUMNY
JESTEM DUMNY Z MOICH BŁĘDÓW
Każde doświadczenie to złoto, które w umiejętny sposób można wykorzystać, a przynajmniej (no kurwa) pamiętać.

Fejsbuk srejsbuk. Czy to ważne, że nie mam konta?
Tak, wiem, nie macie ze mną kontaktu (komórka wyłączona, bo nie mam baterii, a koty zjadły mi ładowarkę xD), natomiast odezwę się, zrozumcie, że potrzebuję teraz z dala od wszystkiego multiczłowieczego pomyśleć, wejść w siebie, a nawet dalej.
Czytając cokolwiek co drugi człowiek napisał stajesz się pasywny. Ta osoba wpływa na Ciebie, stajesz się podatny na jej wpływ (oczywiście to niekoniecznie coś złego. Zależy co czytasz ;) ). Dlatego ja pierdolę masową histerię, bo tak mógłbym w skrócie określić dzisiejszy świat i jego mentalność.

Czy wrócę? Tak, oczywiście.

Czy to fair, że piszę o moim byłym?
A czy on był fair?

Czy miałem myśli samobójcze?
Żeby raz!

Czy coś zmienię w sobie/otoczeniu/życiu?
To na pewno. Umarł dawny ja. Rodzi się nowa istota, wszystko będzie nowe.
Chyba jeszcze nawet sam nie zdaję sobie sprawy co się zaczęło.
Teraz tylko progres.

Bez sentymentów (sentymenty i przywiązanie to coś co zatrzymuje was w miejscu i sprawia nie raz niesamowity ból. Wyobraź sobie, że za 10 lat będziesz mieć nadal ten sam telefon co 5 lat temu, bo masz do niego sentyment. Brzmi groteskowo? ALE HALO, PRZECIEŻ TAK ROBI PRAWIE KAŻDY, może nie z telefonem, ale przykładów jest masa, wystarczy użyć mózgu. Więc użyj).

Bez oceniania (gdy oceniasz to ucinasz możliwość zgłębienia się w daną osobę/rzecz. Naklejasz nalepkę i chowasz do szuflady. Po co? Nie lepiej obejrzeć, przeczytać skład, a może zamienić się w daną osobę/rzecz? Co byś czuła, myślała jako ktoś tam/coś tam?)

Bez jezusowania (fajnie, że dajesz innym dobre rady, swoje przemyślenia, rzeczy, pieniądze, złoto, diamenty, dobytek, ŻYCIE CHCESZ DAĆ? Zacznij od dupy. Nie, to nie świat dla Jezusa. Przestań uszczęśliwiać innych na siłę! Przestać dawać żebrakom pieniądze (artyści to inna bajka!), w ten sposób zostaną na ulicy na zawsze, ich dzieci także!
Przestań odbierać sobie, żeby dać innym!
Przestań martwić się o innych! Po co Ci nerwy, gówno zdziałasz martwieniem się. DZIAŁAJ.)

Takie jakieś, niby szczere, acz nie ująłem wszystkich informacji. Wiedza to potęga, dlatego wiedzę trzeba zdobywać, dlatego myślcie, że udostępniam prywatne info :) chcę, żebyś tak myślał. Koń bije wieżę. Szachy fajna rzecz.

Więcej potęgi wkrótce.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu